Śledząc pewne tendencje na świecie odnoszę czasem wrażenie, że Kościół katolicki jest jedną z najbardziej znienawidzonych instytucji. Wystarczy spojrzeć na to, w jaki sposób bywa on przedstawiany w mediach i popkulturze (pedofilia, ciemnogród, etc.), jak bardzo oczerniana jest jego historia (do tego stopnia, że nawet niektórzy katolicy się jej wstydzą i próbują się jakoś niemrawo tłumaczyć, choć gdyby ją znali, powinni być raczej dumni) i jak bezmyślne, antyklerykalne trendy panują wśród ludzi młodych (i nie tylko), gdzie krytyka Kościoła stała się po prostu modna. Niewiele przy tym uwagi poświęca się dokonaniom tej instytucji, zwracając uwagę co najwyżej na swego rodzaju kościelnych celebrytów, do jakich można zaliczyć obecnego papieża (nie twierdzę bynajmniej, że to źle), którzy rzekomo wyciągają Kościół z otchłani grzechu i ciemności. Niemniej jednak, moda na myślenie typu Kościół-zacofanie, laickość-postęp, jest czymś powszechnym. Część katolików przy tym wszystkim spuszcza głowy, przyjmują konformistyczną postawę, pokornie zbierając wszystkie gromy i nie walcząc o swoje racje, a co gorsza, czasem przyłączając się do antyklerykalnego chóru (dotyczy to też niektórych księży), skąd pomysły w stylu „teologii wyzwolenia”, etc.
Sam zresztą, należąc do tzw. młodych, wykształconych i z wielkich miast, przez pewien okres owej modzie ulegałem. W towarzystwie za dobry gust uchodziło wyszukiwanie błędów i słabości Kościoła, a o księżach generalnie lepiej było „mówić źle, albo wcale”. Kiedy zastanawiam się, co spowodowało, że z osoby niechętnej, a czasem nawet wrogiej Kościołowi, stałem się jego zdecydowanym sympatykiem i obrońcą, przychodzą mi na myśl dwie przyczyny: gruntowne zbadanie historii Kościoła i obalenie większości mitów na jego temat, a także, co ciekawsze, kontakt z samymi antyklerykałami, zwłaszcza z tymi najbardziej radykalnymi. Dość szybko przekonałem się, że nie ma większego fanatyka religijnego od wojującego z książką Dawkinsa w ręku ateisty, ani nie ma niczego bardziej nieracjonalnego od przeciętnego użytkownika portalu racjonalista.pl. Zwyczajnie odrzucało mnie zacietrzewienie, wulgarność, prymitywizm, szyderstwo i pozbawione podstaw poczucie wyższości tych ludzi. Brakowało im obiektywnego i naukowego podejścia, którym tak bardzo się chwalili. Walka z Kościołem była dla nich jakąś obsesją, sensem życia. Nie chciałem mieć z tym nic wspólnego. W przeciwieństwie do młodych i pełnych pasji katolików, u których zwykle mogłem znaleźć wsparcie i zrozumienie, nawet jeśli nie zawsze zgadzaliśmy się co do poglądów.
Kiedy zastanawiam się, skąd bierze się ta obsesja na punkcie Kościoła, występująca nagminnie u osób mówiących o sobie jako „postępowe”, przychodzi mi na myśl wytłumaczenie, że Kościół jest tak naprawdę fundamentem tego, czego oni nienawidzą i co chcą zniszczyć. Fundamentem naszej cywilizacji, nieodłączną częścią naszej (europejskiej) pięknej, chrześcijańskiej i pełnej dokonań historii; kultury, która oni chcieliby zrewolucjonizować.
Jest to w gruncie rzeczy fundament prawdy. Weźmy dobrze znane wszystkim równanie Einsteina E=mc2. Matematyczny wzór składający się z pięciu znaków, który według niektórych naukowców może dać nam odpowiedź na wszystkie pytania, kiedyś pewnie pozwoli zrozumieć początek i koniec wszechświata, opracować Teorię Wszystkiego, etc. To jest prawda, niewątpliwie, wielkie dokonanie ludzkiego umysłu. Ale czy kiedykolwiek, ktokolwiek zdecydował się oddać życie w imię tego wzoru? Nie wydaje mi się, aby było wiele takich przypadków. Może też dlatego, że nikomu nie przyszło do głowy zabijać za ten wzór. Nie ma chyba ludzi, którzy by czuli do niego jakąś nienawiść, albo bali się go. To tylko naukowa formuła.
Wielu ludzi tłumaczy sobie jednak powstanie Wszechświata w o wiele prostszy sposób, choć też przy użyciu pięciu liter, które układają się w słowo JEZUS. Nie ma tu skomplikowanych formuł, naukowych dowodów, ani ścisłych obliczeń. Nie ma tu nawet tęgich umysłów – jedyne źródła jakie mamy, to pisma jakiś niewykształconych rybaków sprzed dwóch tysięcy lat. Mimo to, przez te dwa tysiące lat, najwięksi i najmożniejsi tego świata bali się jak ognia tego słowa. Byli gotowi klękać przed nim, albo zabijać jego wyznawców. Ze strachu. I miliony tych wyznawców było i jest gotowych bez wahania oddać życie w imię prawdy, że Jezus Chrystus jest Stwórcą i Panem Wszechświata. Dlaczego tak się dzieje?
Bynajmniej, nie chodzi tu tylko o odwieczne zagadnienie, czy Bóg jest, czy go nie ma. Może i nie ma, tego nie wiemy. Nie jesteśmy w stanie ogarnąć tego wszystkiego naszym ludzkim umysłem. Jednak Bóg, w postaci człowieka, który zstąpił na ziemię, to coś więcej niż tylko teoria naukowa, która ma za zadanie uzupełnić jakieś luki w wiedzy z kosmologii czy teorii ewolucji. To coś więcej niż filozoficzny abstrakt, przydatny do dyskusji nad sensem życia. Jest to siła, która od zarania dziejów jednoczy ludzi – jest pierwszym fundamentem każdej silnej i walczącej społeczności. Wiara jest siłą, która pozwala człowiekowi dokonywać wielkich czynów, buntować się, żyć w zgodzie zasadami. A Kościół jest jej depozytariuszem, tu na ziemi. Skałą, której „bramy piekielne nie przemogą”. Oparciem, które prowadzi ludzi przez życie, alternatywą dla wszelkich innych rozwiązań. I dlatego też inżynierowie społeczni, postępowcy, chcący modyfikować społeczeństwo według swoich własnych urojeń, przy użyciu jakiś odmian marksizmu, gender, komunizmu, rewolucji seksualnej i innych chorych ideologii, tak bardzo go nienawidzą.
Autor: Wojciech Mazurkiewicz
Źródło zdjęcia: http://commons.wikimedia.org/wiki/File:StPetersBasilicaEarlyMorning.jpg
Komentarze:
Beznadziejna parafia klechy idioci więcej do tego niczego względnie rynsztoka nie pójdę wkurza mnie tam wszystko a nawet jak tam pójdę to to rozpieprze na nicość i zamienię w nawóz gowna ble
Ty stary pedale z tej parafii dopomina zagryze cię i zrobię z ciebie ściek wymiotów do spuszczenia z gownem do ścieków ty wszo sam się spowiadaj zes się urodził ty zero ble
Sami mówią ze onanizm to jest grzech a każdego dnia dziwki w burdelowymi kieckach sami to robią po dwadzieścia razy na dzień o dupę sobie to ich beznadziejne gadanie rozbić sobie można wszy do klechlandii iść pieprzyć te bzdety gnoje gnój wam cegła z ryja zrobię ble
sami jesteście dziećmi diabła wy niedorozwoje zasrane nienawidzę was i wszystkiego co z wami związane cegłą rozbiję ten pałac diabła i zamienię go w fabrykę gówna i nawóz rzygów wy zasrane klechy stare dziwki pluję ja wami do rynsztoka wystrzelam was jak kaczki z karabinku i będzie lepiej wreszcie dosyć mam tego gówna wymiotuję na nie całą treścią żołądka pośmiewisko jedne wy jesteście a nie te kurwy wierzące tfu może jeszcze w elfy uwierzycie i w krasnoludki bo jak to nic istnieje to te rzygi też he he he banda rąbniętych na łeb debili a ten watykan to wam tak do łba nasrał tego gówna czy też wy dobrowolnie wierzycie w to nic co bo wam to gówno daje wy śmieci rzygane przez odbyt pederasty pana szatana tfu co?.żenada to właśnie wy idzcie lepiej do warjatkowa a nie pierdolicie o tym zasranym gównbie tfu nienawidzę klechów kościoła i tego całego gówna jak wrzut na dupie tfu ble,no.
Dodaj komentarz
Facebook